Jak być może pamiętacie, z okazji dnia matki, napisałam tekst o macierzyństwie z punktu widzenia matki z niepełnosprawnością wzroku. Dziś poruszę temat pokrewny. Chciałabym bardziej skupić się na mojej współpracy jako niepełnosprawnej matki ze środowiskiem edukacyjnym córki. W tekście opiszę dotychczasowe etapy edukacji Zosi (obecnie 9 lat – przypomnienie autorki), tj. żłobek, przedszkole i szkoła podstawowa.
Żłobek
Moja córka zaczęła chodzić do żłobka, mając zaledwie 12 miesięcy, ponieważ od razu, po urlopie macierzyńskim, wróciłam do pracy. Już w momencie zapisywania jej do placówki, poczułam się zaopiekowana. Pani dyrektor, gdy zobaczyła, że jestem osobą z niepełnosprawnością, zaproponowała mi pewne rozwiązanie.
Wybrałam dla córki żłobek samorządowy, w którym bardzo trudno dostać miejsce, bo jest wielu chętnych. Pani dyrektor powiedziała, że zachęca mnie do złożenia podania z informacją, że jestem osobą z niepełnosprawnością. W praktyce oznaczało to zagwarantowanie miejsca dla Zosi w placówce. Poza tym, opiekunki były bardzo empatyczne i pomogły mi, zarówno w odzwyczajeniu od smoczka, jak i w odpieluchowaniu. Nie czułam się gorsza jako matka z niepełnosprawnością, a na moją prośbę Panie pokazały i opisały mi wszystkie pomieszczenia i ich rozmieszczenie w budynku.
Przedszkole
W przedszkolu było bardzo podobnie. Formalności związane z zapisem córki nie stanowiły dla mnie problemu, bo większość z nich załatwiłam on-line w specjalnym systemie. Nie mam kłopotu z korzystaniem z komputera, bo używam narratora oraz lupy na co dzień.
Podobnie, jak w żłobku, opisano mi budynek i rozkład pomieszczeń. Nie miałam problemu z rozpoznawaniem nauczycielek, bo w grupie córki były tylko dwie. W żłobku miałam trochę z tym trudności, bo opiekunek było więcej i często się zmieniały grupami w różnych porach dnia. Potrzebowałam sporo czasu, zanim zaczęłam je rozpoznawać. Nie jestem w stanie zobaczyć szczegółowo ludzkich twarzy, więc rozpoznaję ludzi głównie po głosie. Zawsze mnie krępowało mylenie osób, stąd o tym wspominam.
Szkoła podstawowa
Mówiąc szczerze, bardzo bałam się etapu, gdy moja córka pójdzie do szkoły. W zasadzie najbardziej tego, czy jej rówieśnicy nie będą się z niej śmiać, że ma niepełnosprawną mamę. Z racji dużego oczopląsu, od razu widać, że mam jakiś problem ze wzrokiem. Zawsze tłumaczę koleżankom Zosi, że nie mogę patrzeć w oczy. Sądzę, że to rozumieją.
Udzielam się też w trójce klasowej, co sprawia mi dużą satysfakcję. Jeździłam też, gdy tylko miałam dzień wolny w pracy, z klasą Zosi na basen. Pomagałam po prostu suszyć włosy dziewczynkom. Mimo swoich ograniczeń, staram się angażować w życie klasy, co mi też pomaga w przełamywaniu lęku przed oceną przez koleżanki i kolegów córki.
We wrześniu na lekcji wychowawczej planuję zorganizować spotkanie uświadamiające. Zaproszę także osobę niewidomą, która opowie o swoim życiu. Ja też będę opowiadać o sobie. Wspólnie z kolegą powiemy także dzieciom, jak należy pomagać osobom niewidomym i słabowidzącym. Uświadamianie młodego pokolenia w tych tematach wydaje mi się szalenie istotne. Zresztą w Centrum Womai robimy to codziennie. Z wychowawczynią Zosi mam bardzo dobry kontakt. Na tym polu współpraca przebiega bezproblemowo.
Podsumowanie
W mojej ocenie, dla rodziców z niepełnosprawnością rozpoczęcie edukacji szkolnej przez ich dzieci to duże wyzwanie. Często musimy „walczyć” o swoje. Przykładowo, ja zawsze proszę o powiększony druk i wydrukowanie ważnych ogłoszeń znajdujących się na tablicach na korytarzu szkolnym. Na początku trochę się krępowałam poprosić o to, bo bałam się, że zostanę uznana za osobę roszczeniową. Z czasem jednak uznałam, że mam prawo tak samo jak osoby widzące do dostępu do informacji. Na szczęście mamy Librusa; więc większość ważnych rzeczy można też tam przeczytać.
Autorka: Sylwia Ziarnik